Na lądzie stały tłumy ludzi, ale Lapończyk w porównaniu z pozostałymi członkami wyprawy nie wydawał się cieszyć z tego. Dietrichson zapytał go więc: "Czy widok tych wszystkich ludzi nie jest miły twemu sercu?". Na to Ravna odpowiedział: "Owszem, to wspaniały widok, naprawdę wspaniały, ale...Ach! - westchnął. - Gdyby tylko były to renifery.
Cześć, moi, 你好!
Będę się zachwycać w tej recenzji i pewnie przeczytasz tutaj mnóstwo powtórzonych fraz, ale wiedz, że to wszystko z powodu tego, że dawno nie miałam w rękach tak pięknie wydanej, ciekawej i wciągającej lektury.
Zacznijmy od przybliżenia Ci, o czym właściwie jest "Laponia. Wszystkie imiona śniegu."
Jaka jest Twoja pierwsza myśl? U mnie, czytając sam tytuł i patrząc na okładkę, stwierdziłam, że o tak! Mikołaj, Laponia, mnóstwo reniferów, jeszcze więcej Finlandii, to zdecydowanie książka, którą chcę mieć szybko w rękach. Trochę nie wyglądało to w ten sposób. Może miałam tę pozycję za parę dni w domu, ale zaczynając czytać, wiedziałam, że to nie będzie do końca tak, jak sobie to moja głowa poszufladkowała.
Od razu okazało się, że w Laponii natura ci nie ustąpi, więc i ty ani na moment nie możesz się ugiąć.
Książka opowiada o historii Saamów, innymi słowy: o Lapończykach. Co prawda, występuje tam motyw ze Świętym Mikołajem, ale w niewielkim fragmencie jednego z rozdziałów. Okazuje się, że Saamowie mają o niebo więcej do zaoferowania niż nam się wydaje. Ich legendy, tradycje czy niezwykły spryt połączony z odwagą jest niewiarygodnie ciekawym tematem, który pochłonął mnie na dobre. Poza tym, autorzy książki zadbali o to, aby nie tylko miło i przyjemnie się czytało z herbatą w dłoniach, ale żeby również nacieszyć oczy. Wcale nie chodzi mi tu o okładkę, ale także o zdjęcia zamieszczone na paru stronach. Są to zapierające dech w piersiach, mroźne widoki, które sprawiły, że całym duchem byłam w Laponii. Miałam wrażenie, że stoję pośród tych dzikich, czasem brutalnych ludzi i poznaję ich historię naocznie.
W tak surowej przestrzeni lepiej być ze swymi myślami za pan brat, bo nieszczęśliwy człowiek w tych warunkach szybko słabnie. (...) Ci, którzy wygrali potyczki z naturą: z wiatrem uwielbiającym robić psikusy czy z lepkością mgieł i pustką, mówią, że nic nie jest w stanie dać im większej przyjemności niż podziwianie lapońskich pejzaży, które zdają się nie mieć końca.
Laponia: Imperium owadów, niedźwiedzi i reniferów
Co takiego interesującego jest w ludziach mieszkających na północy? Ano, okazuje się, że sporo! Jest coś hipnotyzującego w tej książce; od pierwszych stron czujesz się jak podróżnik, który odkrył coś nowego, coś fascynującego, o czym musi zagłębiać swoją wiedzę.
Przyznam szczerze, że w Finlandii zawsze intrygowała mnie ich jedność z naturą. A u Lapończyków jest to na jeszcze wyższym poziomie. (Musimy wiedzieć, że Laponia to nie tylko Finlandia; to również tereny Szwecji, Norwegii i Rosji. Ta informacja zostaje podana na początku książki.) Sam proces ich polowań, wydawał mi się obłędny. Lapończycy nie zabijali niedźwiedzia i zjadali go, znaczy robili to, ale mam wrażenie, że spłycenie tego do tych paru słów nie jest dobre. Wiązali oni cały proces z niedźwiedziem. Musieli go traktować z godnością tak, aby jego duch nie był dla nich nieprzychylny, delikatnie pisząc. Żaden fragment nie został zmarnowany. Po śmierci, wciąż traktowano go z niemałą czcią, a jego pamięć nie znikała na kolejnym poranku. Zdecydowanie nie.
Na terenie Finlandii, a także w jej lapońskich rewirach, zwykło się nawet mówić, że "jeśli alkohol, dziegieć i sauna ci nie pomogą, to choroba jest nieśmiertelna." (Jos ei sauna ja viina, ja terva auta niin se tauti on kuolemaksi).
Wracając jeszcze do niedźwiedzia, Lapończycy obchodzili święto tegoż zwierzęcia. A nie było ono byle jakie, bo przez pewien czas uznawano je za jedno z najważniejszych świąt w ciągu roku, a przygotowania długo trwały. Umacniały one więzi między ludźmi a właśnie tymi zwierzętami.
Ale to nie wszystko! Krążyły opowieści o niezwykłej mocy kobiet, które to miały porozumiewać się z niedźwiedziami, czasem nawet wiązać się z nimi. O jednej z takich historii możemy przeczytać w tej książce. Jeśli ta informacja Cię zszokowała, to zapewniam, że nie ona jedyna wprawi w osłupienie podczas czytania. Kończąc temat niedźwiedzi: w samej Finlandii jest ponad 200 przydomków dla tego wielkiego przyjaciela, np. metsän kuningas - "król lasów" czy suuri herra - "wielki dżentelmen".
Nie inaczej jest też ze śniegiem. Co prawda, może nie mają na ten biały puch, aż 400 określeń, co Eskimosi, ale biorąc pod uwagę liczbę naszych słów na to, to 200 również jest szokującym wynikiem.
Już na początku można stwierdzić jedno: śnieg, czyli muohta, to w Laponii nie tylko zwykłe, przyjemne dla oka zjawisko. To coś, co przez całe stulecia naznaczało ludzką egzystencję.
Myślę, że cytat powyżej jest odpowiedzią na to, dlaczego "śnieg" można określić w aż 200 słowach.
A żeby tego jeszcze było mało, to i na renifery mają dosyć sporą liczbę wyrażeń. Mamy tutaj na myśli indywidualne określenia, jakim można nazwać rena, dlatego jest ich, uwaga, prawie 1000, chociaż znajdą się tacy, co powiedzą, iż jest to zaledwie baza.
Poza tym, taka ciekawostka: Renifery w wieku 5 lat zostają przydzielone do konkretnej funkcji, jaką będą pełnić w stadzie. Żyją około 15, 20 lat.
Gabba to uznawany za najpiękniejszego ren śnieżnobiały, albinos, jak mniemano - ulubieniec bogów.
Podobno wielu Norwegów niczego nie obawia się tak bardzo jak własnie lapońskich klątw nazwanych tu gand (a także ganne bądź ganding, a w języku Saamów - gannja lub bijat_, gdyż jak twierdzą - żartów z nimi nie ma.
Podsumowanie i jeszcze więcej cytatów
Przedstawiłam Ci tylko niewielką, naprawdę takie ziarenko wiedzy, którą można wynieść z tej książki. Możesz się też m.in. dowiedzieć: Czy lemingi naprawdę masowo popełniają samobójstwa i skąd się to wzięło? Jakie jest najbardziej znienawidzone zwierzę w Laponii? Jak wyglądało narzucanie religii w tamtych rejonach? Albo: Dlaczego Lapończykom wypada pamiętać imiona każdej osoby, która należy do rodziny, nawet jeśli jest to niezwykle daleka rodzina? Dlaczego Linneusz uwielbiał to miejsce? (i nie tylko on!) Aż w końcu: Jakim cudem Laponia jest w stanie rozkochać w sobie na zabój niejedną osobę?
A naleśniki z dodatkiem zwierzęcej krwi czy ser w kawie to pikuś.
Przez wieki panował w Laponii pogląd, że człowiek nie jest właścicielem tutejszych gruntów, a jedynie dzierżawi je od wspaniałomyślnej natury.
Kończąc ten post obfity w cytaty post (ale nie mogłam się bez nich obejść, miałam ich tak wiele zaznaczonych i każdy wydawał mi się wyjątkowy, idealny do przekazania!), chciałabym dodać, że jest to jedna z tych książek, która daje Ci wiedzę bez żadnego wcześniejszego zagłębiania się w dany temat, czyli dobry, a wręcz wyśmienity początek na zabawę z Lapończykami. Czyta się to wyjątkowo szybko, 300 stron wydaje się zastraszająco krótką chwilą, a po niej masz głowę pełną nowych informacji i w dodatku bardzo szczęśliwą. Gorąco polecam w te chłodne dni. Klimat jest wyjątkowy szczególnie w tym okresie.
Dla uściślenia: każda ciekawostka, która tutaj podałam, znajduje się w "Laponia. Wszystkie imiona śniegu." Poza tym, zapraszam Cię na bloga autorów tej świetnej pozycji:
Bite of Iceland.
Trzymaj się ciepło!
Książka:
Kirja
书 (shū)